Aplikacja adwokacka do likwidacji [FELIETON]

&lt![CDATA[

W ostatnim czasie na łamach prasy powrócił temat reformy aplikacji adwokackiej. Jej zwolennicy domagają się głównie zniesienia monopolu samorządów prawniczych i dopuszczenia możliwości prowadzenia aplikacji prawniczej przez uczelnie wyższe. Chodzi oczywiście o ogromne pieniądze, które płacą aplikanci za możliwość odbywania aplikacji. Kwota kilkunastu tysięcy złotych jest nie lada gratką dla uczelni, a z tej samej przyczyny ryzyko utraty monopolu jest zmorą dla rzeszy adwokackich działaczy samorządowych, którzy utrzymują się z lukratywnych posad wykładowców dla aplikantów. W obronie status quo podnoszą oni tysiąc ogranych argumentów wskazujących na wyższość tradycyjnego sposobu kształcenia adeptów adwokackiej profesji na zasadzie mistrz-uczeń, czego w żaden sposób nie zastąpi aplikacja uniwersytecka.

Opinia publiczna te argumenty znakomicie zna, bo powracają one bez przerwy, jak refren od kilkunastu lat, gdy w 2003r. rozpoczęła się debata o konieczności otwarcia zawodu adwokata. Rozpoczęte wtedy zmiany spowodowały, że do zawodu adwokata została dopuszczona obszerna rzesza osób w trybie pozaaplikacyjnym, jak np. osoby z kilkuletnią praktyką prawniczą, albo doktorzy prawa. Z moich obserwacji wynika, że wcale one sobie gorzej nie radzą, niż absolwenci aplikacji, a w kronikach kryminalnych, jako czarni bohaterowie, są wręcz rzadziej spotykani. A i sama tzw. tradycyjna aplikacja w stała się niekiedy fikcją. W Warszawie tradycyjnym patronatem cieszy się od czasu otwarcia aplikacji tylko garstka aplikantów, reszta patrona widuje okazjonalnie, albo i wcale. Pracują zaś aplikanci gdziekolwiek, większość poza kancelariami adwokackimi. Nawet tradycyjna funkcja zastępowania adwokata na łatwiejszych sprawach, na mocy substytucji podupada. Aplikanci adwokaccy mogą zresztą zastępować i radców prawnych. Część aplikantów nawet prowadzi prawniczą działalność gospodarczą – tych w żaden sposób nie można kwalifikować jako adwokackich czeladników.

Słowem, w skali kraju aplikantów łączy jedynie płacenie wyśrubowanych opłat za aplikację, a także nauka teoretyczna do egzaminu adwokackiego. Aplikanci po wielokroć narzekają na jej niski poziom – co nie dziwi, gdyż wykłady na aplikacji dostają z reguły działacze samorządowi. Niczym omnibusy przy tym wykładają z wielu przedmiotów jednocześnie, tak jakby z wysoką funkcją samorządową spływała na nich prawnicza mądrość. W efekcie aplikanci muszą płacić drugi raz za profesjonalne kursy przygotowawcze do egzaminu adwokackiego. Wysoka skuteczność tychże jest zaś solą w oku działaczy adwokackich.

Tak pokazana wyżej aplikacja w istocie nie służy niczemu, poza drenowaniem kieszeni aplikantów. Zamiast tego lepiej znieść ją w ogóle, a wpisywać na listy adwokackie wszystkich, którzy zdadzą państwowy egzamin adwokacki. Egzamin taki obejmowałby materię jednocześnie obecnego egzaminu wstępnego, czyli test z wiedzy prawniczej, oraz umiejętność pisania pism. Sprawą zaś kandydatów by było, czy i jakie kursy przygotowawcze do tego egzaminu by sobie ufundowali. Pierwszy wpis by był warunkowy, na okres powiedzmy 3 lat, a jeżeli w tym czasie adwokat nie popełni deliktu dyscyplinarnego, wpis taki stawałby się bezterminowy. W ten sposób młodzi ludzie by nie musieli płacić ogromnych pieniędzy na niecelowe instytucje, a samorząd zawodowy miałby możliwość praktycznej weryfikacji nowych adeptów zawodu.

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *