Informacje na wagę złotych. Dane łatwiej będą mogły być wykorzystywane do celów komercyjnych

&lt![CDATA[

Według luźnych szacunków Komisji Europejskiej biznesowy potencjał otwartych danych publicznych, czyli statystyk gospodarczych, wskaźników środowiskowych, wykresów czy cyfrowych map możliwych do wykorzystania przez każdego, szacowany jest dziś na przeszło 55 mld euro. Tylko w Polsce sektor ten w przyszłym roku ma być wart w przybliżeniu ok. 1,2 mld euro. Na automatycznie aktualizowanych danych wytworzonych i zbieranych przez miejskich przewoźników bazuje np. popularna aplikacja pozwalająca zaplanować podróż komunikacją publiczną jakdojade.pl. Z kolei serwis przeswietl.pl agreguje i przetwarza w czasie rzeczywistym gigabajty informacji o firmach i osobach z 50 różnych źródeł: od KRS i CEIDG po rejestry Komisji Nadzoru Finansowego czy Urzędu Regulacji Energetyki. Twórcy projektu nacoidamojepieniadze.pl dzięki danym o wysokości podatku dochodowego od osób fizycznych pokazują, jaką część tych pieniędzy gminy przeznaczają na szkoły, oświetlenie ulic i inne pozycje w budżecie. Podobnie z danych publicznych korzystają aplikacje ujawniające poziom hałasu czy zanieczyszczenia środowiska w okolicy.

Dobra wola urzędników

Rodzimych przedsięwzięć, którym udało się zmonetyzować dane publiczne, wciąż nie jest za wiele, bo też dostępność i jakość informacji generowanych przez instytucje publiczne pozostawia wiele do życzenia. – Środowisko biznesowe twierdzi, że wiele zależy od dobrej woli urzędów. Ministerstwo Cyfryzacji namawia je też, żeby przekazywały dane do repozytorium, ale nie jest łatwo – mówi Krzysztof Izdebski, prawnik w Fundacji ePaństwo.

Ustawa o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1243), która miała pomóc skuteczniej konsumować rynkowy potencjał tych treści, nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Teoretycznie na podstawie tych przepisów, implementujących unijną dyrektywę, przedsiębiorcy, a nawet hobbyści mogą zwrócić się do każdego urzędu o przekazanie im posiadanych zestawów danych, których nie ma w żadnym państwowym rejestrze czy centralnym repozytorium (z dostępu wyłączone są m.in. dane zawierające informacje niejawne, tajemnice ustawowo chronione czy zastrzeżone prawami autorskimi). Instytucje publiczne mają zaś na odpowiedź dwa tygodnie. Ponadto ustawa określiła zasady udostępniania i korzystania z informacji sektora publicznego, m.in. wprowadzając zakaz zawierania umów na wyłączność i ograniczania konkurencji, wymóg publicznego ogłoszenia warunków korzystania z danych czy obowiązek stosowania przez urzędy określonych formatów i protokołów.

Martwy mechanizm

W praktyce system ten się jednak nie sprawdził. – Mechanizm składania wniosków o udostępnienie danych pozostaje w zasadzie martwy. Z biznesowego punktu widzenia jest on zbyt sformalizowany, a przede wszystkim odstęp czasowy między złożeniem wniosku a przekazaniem danych jest zbyt duży, co wpływa na ich praktyczną przydatność. Instytucje publiczne nie mają obowiązku aktualizowania przekazywanych informacji na bieżąco, a przecież od tego zależy ich wartość gospodarcza – tłumaczy Krzysztof Izdebski. – Poza tym infrastruktura informatyczna wielu urzędów nie jest przygotowana do tego, aby przekazywać aktualne dane. Sporym problemem jest również brak sankcji dla instytucji za nieudostępnienie informacji – dodaje ekspert Fundacji ePaństwo.

Nie jest to syndrom, który dotyka tylko polskie urzędy i z tego powodu Komisja Europejska już w zeszłym roku przedstawiła projekt zmian w dyrektywie o ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego, które mają ułatwić dostęp i komercjalizację większej ilości danych sektora publicznego. – Zakładamy, że w I kwartale, czyli już po Nowym Roku, zakończy prace Parlament Europejski, rozpoczną się trilogi i ambitny cel jest taki, żeby ta dyrektywa została uchwalona do końca I kwartału przyszłego roku – mówił pod koniec ubiegłego roku na komisji sejmowej wiceminister cyfryzacji Karol Okoński.

W czasie rzeczywistym

Propozycje Brukseli w pierwszej kolejności zakładają rozszerzenie kategorii danych, jakie będą mogły zostać wykorzystane do tworzenia nowych usług i aplikacji. Pierwsze to informacje wytworzone i gromadzone przez przedsiębiorstwa energetyczne, transportowe, pocztowe oraz z sektora gospodarki wodnej, w których państwo ma większość udziałów (bądź jest ich właścicielem). Drugie to dane w posiadaniu instytucji naukowych i badawczych.

Co szczególnie ważne dla biznesu, nowa dyrektywa upoważni Komisję do stworzenia wykazu tzw. danych wysokiej wartości, które będą automatycznie i szybko udostępniane ze względu na swój wyjątkowy potencjał gospodarczy, jak np. dane geoprzestrzenne czy rejestry spółek (ich przekazywanie będzie nieodpłatne). – Informacje te będą musiały być aktualizowane na bieżąco, co dla biznesu jest kluczowe. Na przykład w przypadku danych dotyczących jakości powietrza nawet półtora dnia opóźnienia powoduje, że aplikacja nie ma racji bytu – podkreśla Krzysztof Izdebski. Nowe przepisy wprowadzą też w określonych sytuacjach dla urzędów wymóg zapewnienia dostępu do danych w czasie rzeczywistym.

 
]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *