Nużący rytuał, czyli jak aplikacja jest postrzegana przez jej uczestników

&lt![CDATA[

Na przełomie lat 2017 i 2018 w Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego (CLEST.pl) przeprowadziliśmy badanie dotyczące aplikacji adwokackiej i radcowskiej w Polsce. Analizowaliśmy oficjalne wypowiedzi przedstawicieli samorządów oraz opracowaliśmy ankietę, którą wypełniło ponad 1,3 tys. aplikantów i aplikantek. W rezultacie ujawnione zostały znaczące różnice między obrazem aplikacji, jaki wyłania się z wypowiedzi reprezentantów samorządów, a tym, jak aplikację oceniają sami jej uczestnicy. Rezultatem przeprowadzonych badań jest raport „Nużący rytuał. Aplikacja adwokacka i radcowska w Polsce” (dostępny jest na stronie http://www.bibliotekacyfrowa.pl/publication/101947#description).

O badaniu

W celu rekonstrukcji i analizy oficjalnej narracji korporacji poddaliśmy analizie kilkanaście odpowiedzi przedstawicieli samorządów na propozycję Ministerstwa Sprawiedliwości, by wprowadzić aplikację uniwersytecką. Pomysł ten spotkał się z powszechną krytyką. Adwokaci i radcowie podkreślali praktyczność aplikacji (w opozycji do „teoretycznej” edukacji akademickiej), wagę patronatu w kształceniu przyszłych adwokatów oraz radców prawnych, a także obywatelski wymiar aplikacji. Co ciekawe, wypowiedzi te nie zawierały prawie żadnych odwołań do sytuacji ekonomicznej aplikantów czy oczekiwań społecznych. Przedstawiciele samorządów nie powoływali się na żadne badania dotyczące przebiegu aplikacji, bowiem samorządy nie dysponują narzędziami do kontroli jakości prowadzonego procesu edukacyjnego – posługują się jedynie ankietami dotyczącymi oceny zakończonych zajęć oraz wynikami egzaminu zawodowego, co trudno jednak uznać za miarodajne. Celem tych pierwszych jest przede wszystkim ocena przeprowadzonych zajęć oraz wykładowcy, a nie samej aplikacji. Wyniki egzaminu zawodowego to tylko liczby. Nie zawierają żadnych informacji o pożądanych kompetencjach społecznych czy postawach etycznych przyszłych pełnomocników. Opieranie się jedynie na kryteriach ilościowych (wyniki ankiet i procentowa zdawalności egzaminu) może dziwić wobec faktu, że przedstawiciele samorządów w swoich wypowiedziach często odwołują się do etyki oraz etosu zawodowego.

W celu uzyskania opinii aplikantów w grudniu 2017 r. do wszystkich okręgowych rad adwokackich oraz okręgowych izb radców prawnych rozesłaliśmy link do ankiety wraz z prośbą o jej rozesłanie do aplikantów wszystkich lat. Z racji ograniczonej chęci współpracy poszczególnych izb link do ankiety został umieszczony w kilkunastu grupach aplikanckich na jednym z wiodących portali społecznościowych z prośbą o wypełnienie ankiety. Odpowiedziało 1307 respondentów (12,4 proc. wszystkich aplikantów i aplikantek). Ankieta miała na celu zbadanie profilu społecznego aplikanta (aplikantki), jego/jej sytuacji finansowej z uwzględnieniem zarobków oraz warunków zatrudnienia. Spytano też o ocenę instytucji patronatu, zajęć szkoleniowych w ramach aplikacji, a także samej aplikacji jako kompleksowego procesu kształcenia.

Na rynku pracy

Najwięcej badanych (31,45 proc.) deklaruje zarobki netto w granicach 1500–2499,99 zł netto miesięcznie. Niemal taki sam odsetek (31,44 proc.) zarabia poniżej 1500 zł. Oznacza to, że prawie co trzeci aplikant zarabiał mniej, aniżeli w 2017 r. wyniosło minimalne wynagrodzenie netto. Sytuacja finansowa aplikantów przypomina uposażenie mało wykwalifikowanych pracowników fizycznych lub biurowych, z tą jednak różnicą, że poza wydatkami związanymi z codziennym utrzymaniem aplikanci, którzy ukończyli „prestiżowe” studia prawnicze, muszą ponosić koszty aplikacji (ponad 5 tys. zł rocznie). W większości przypadków aplikant nie jest w stanie tego robić bez pomocy najbliższych. Niemal co drugi respondent (44,22 proc.) wskazuje, że jego sytuacja nie jest dobra i żyje „z dnia na dzień”, a zdecydowana większość (68,55 proc.) uczestników badania deklaruje, iż korzysta ze wsparcia finansowego rodziny. Ta zależność jest społeczno-ekonomiczną barierą w dostępie do zawodu adwokata oraz radcy prawnego.

Około 40 proc. aplikantów nie ma umowy o pracę, przez co nie chronią ich przepisy kodeksu pracy. Brak stałego zatrudnienia oraz niestabilna sytuacja finansowa mogą powodować lęk oraz frustrację. Analiza zarobków wskazuje także, że pomimo przewagi liczebnej kobiet (61,29 proc. wszystkich respondentów) zarabiają one wyraźnie gorzej niż mężczyźni.

Jakość patronatu

Na pytanie o relacje z patronem 41,70 proc. aplikantów wskazuje, że na co dzień z nim nie pracuje i jest to jedynie konieczny, formalny wymóg aplikacji. Niemal co piąty (17,06 proc.) aplikant wskazuje, że patron jest dla niego jedynie pracodawcą i nie łączy go z nim żadna szczególna więź. Tylko około jednej trzeciej (35,04 proc.) badanych uważa, że patron jest wsparciem w pracy i postrzega go jako wzór do naśladowania. Aż 57,54 proc. respondentów uważa, że patronat nie powinien być obowiązkowy.

Aplikanci obu samorządów nie tylko zatem pozostają sceptyczni wobec obowiązku posiadania patrona, lecz mają też ku temu uzasadniony powód: najczęściej nie pracują z patronem (dotyczy to niemal 60 proc. aplikantów), a zatem jest to dla nich tylko formalny wymóg ukończenia aplikacji, a nie źródło wiedzy czy umiejętności niezbędnych w zawodzie pełnomocnika. W tych warunkach główny cel patronatu, czyli międzypokoleniowy transfer postaw i wartości, może zostać zrealizowany tylko w bardzo ograniczonym zakresie.

Dominacja wykładów

Choć przedstawiciele samorządów podkreślają praktyczny wymiar aplikacji, dominującą metodą dydaktyczną nie są warsztaty, lecz wykład. O tym, że forma ta jest stosowana zawsze bądź często, przekonanych jest niemal 9 na 10 aplikantów (89,13 proc.). Pozostałe formy kształcenia były wskazywane zdecydowanie rzadziej. Niemal trzy czwarte (74,60 proc.) pytanych uważa, że zajęcia na aplikacji są zbyt teoretyczne, a jednocześnie większość z nich (54,62 proc.) jest zdania, że nie różnią się od tych na studiach. Różnica polega jedynie na źródłach wiedzy – podręczniki zastępowane są orzeczeniami sądowymi. „Praktyczność” zaś polega na odtwarzaniu abstrakcyjnych reguł zawartych w orzeczeniach sądowych, a nie stosowaniu prawa w konkretnych sprawach.

Od nauczania, które – mimo deklarowanego nacisku na formy warsztatowe – opiera się niemal wyłącznie na formie wykładowej, trudno oczekiwać efektywności. O ile w początkowej fazie edukacji, na studiach forma wykładu może być uzasadniona, o tyle stosowanie jej względem aplikantów, czyli absolwentów pięcioletnich studiów prawa, rodzi poważne wątpliwości.

Ocena ogólna

Jak respondenci oceniają aplikację? Jej odbiór wyraźnie odbiega od oficjalnych deklaracji przedstawicieli obu samorządów.

Młodzi pracownicy swoją edukację zawodową oceniają krytycznie. Prawie 7 na 10 (69,47 proc.) uważa, że aplikacja nie przygotowuje dobrze do wykonywania zawodu adwokata lub radcy prawnego. Niemal 9 na 10 (88,98 proc.) aplikantów jest zdania, że opłata jest zbyt wysoka w stosunku do oferowanej jakości zajęć.

Jednocześnie aplikacja postrzegana jest jako wymagająca – ponad połowa jest zdania, że zajęcia wymagają dużo nauki (56,31 proc.) i że łączenie obowiązków aplikanta i pracownika nie pozostawia czasu na życie towarzyskie i rodzinne (62,28 proc.). Jedynie około połowa (50,34 proc.) poleciłaby aplikację w swojej izbie znajomym i przyjaciołom, a nieco więcej (54,78 proc.) rozpoczęłoby aplikację ponownie.

Rytuał przejścia

W CLEST przeprowadziliśmy też w 2016 r. badania z udziałem studentów wrocławskiego wydziału prawa (raport dostępny jest pod adresem: http://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/85030/edition/80007/content?ref=desc).

Z naszych badań wynika, że studia prawnicze opierają się na mechanizmie „nużącej konieczności”. Jednostajność powoduje u studentów zmęczenie i wyczerpanie, natomiast wiedza jest postrzegana jako obca, zewnętrzna i konieczna jedynie do zdania kolejnego egzaminu. Chęć uzyskania uprawnień tłumaczy, dlaczego pomimo tak krytycznej oceny kandydaci do zawodu nie porzucają studiów. Taki proces edukacyjny nie promuje jednak postawy aktywnego obywatela, który czuje się odpowiedzialny za prawo oraz społeczeństwo, w którym funkcjonuje. Raport poświęcony aplikacji adwokackiej i radcowskiej pokazuje, że dokładnie na tym samym mechanizmie opiera się edukacja zawodowa przyszłych pełnomocników.

Wysokość opłat za możliwość odbywania aplikacji i czas, jaki ona zabiera – poświęcony na udział w cotygodniowych zajęciach oraz naukę na coroczne kolokwia – w zestawieniu z niskim poziomem dydaktycznym prowadzą do wniosku, iż aplikacji nie należy postrzegać w perspektywie ekonomicznej (jako usługi edukacyjnej adekwatnej do uiszczanej opłaty), lecz antropologicznej – jako proces socjalizacji i przyjęcia do grupy profesjonalnych pełnomocników. Aplikacja jest najpopularniejszą oraz najpewniejszą – jeśli idzie o zdawalność egzaminu – drogą do zawodu adwokata czy radcy prawnego. Można ją więc postrzegać jako „rytuał przejścia” zgodny z definicją francuskiego etnografa Arnolda Van Gennepa. Ważniejsze jest przy tym samo odbycie obrzędu niż jego treść. W tym sensie aplikacja jest zbiorem ceremoniałów, procesem, w którego ramach następuje wprowadzenie aplikanta/aplikantki w świat profesjonalnych pełnomocników – adwokatów i radców prawnych.

Rytuały przejścia integrują grupę i porządkują kategorie, w jakich jednostka odbiera rzeczywistość. Powtarzalność zachowań członków danej grupy powoduje, że nowi, chcący dołączyć do danej społeczności, dostosowują się do obowiązujących wzorów. W tym sensie opisywana przez nas nużąca konieczność pełni doniosłą funkcję społeczną w edukacji aplikantów. Znużenie i powtarzalność, jaką odczuwają aplikanci, wytwarza w nich nawyki oraz schematy pozwalające sprawnie funkcjonować w środowisku profesjonalnych pełnomocników. Uległość wobec hierarchii, bezkrytyczność wobec władzy czy poświęcenie się dla awansu społecznego – to główne postawy przekazywane w procesie kształcenia. Nie oznacza to, że na aplikacjach nie zdarzają się pasjonujące zajęcia prowadzone przez wybitne osobowości. W całościowej ocenie to jednak nie one determinują proces i postrzeganie aplikacji przez jej uczestników.

Aplikacja oceniana jest przez jej uczestników jako awans społeczny, co wynika z wciąż podtrzymywanego przez kulturę popularną prestiżu związanego z byciem profesjonalnym pełnomocnikiem oraz uznania zawodów adwokata i radcy prawnego jako naturalnej kariery zawodowej absolwentów prawa. W aplikacji dominuje więc nie element merytoryczny, lecz symboliczny – celem nie jest jedynie nabycie wiedzy, lecz także bycie uznanym za profesjonalnego pełnomocnika i w rezultacie awans społeczny. „Bycie uznanym” wymaga przyswojenia tego, jak powinien zachowywać się profesjonalny pełnomocnik w codziennych interakcjach z innymi. Tłumaczy to, dlaczego aplikanci – pomimo krytycznej oceny samej aplikacji – poświęcają swój czas i środki na jej ukończenie oraz byliby gotowi podjąć ją raz jeszcze, aby uzyskać upragnione uprawnienia zawodowe. Jednocześnie może to tłumaczyć, dlaczego nie podejmują żadnych działań na rzecz jej reformy. Ich „przejściowy” status z jednej strony powoduje, że nie są traktowani przez samorządy jak równorzędni partnerzy, a z drugiej nie sprzyja podejmowaniu długofalowych inicjatyw i artykułowaniu swoich oczekiwań. Wizja nieodległego zostania adwokatem lub radcą prawnym dyscyplinuje, będąc jednocześnie przeszkodą dla jakichkolwiek działań, które mogłyby doprowadzić do poprawy sytuacji aplikantów i jakości uzyskiwanej edukacji.

W tym stanie rzeczy trudno oczekiwać, aby zmiana modelu aplikacji przyszła jedynie „z dołu” (aplikanci) czy „z góry” (samorządy). Niezbędna jest tu chęć i wysiłek całego środowiska, które może w tym zakresie naciskać na swoich przedstawicieli. By zmiany te szły we właściwym kierunku, pierwszym krokiem może być przeprowadzenie otwartej debaty na temat pożądanej sylwetki aplikanta/aplikantki, która uwzględniałaby z jednej strony uzasadnione potrzeby ekonomiczne młodych adeptów prawa, a z drugiej obywatelski wymiar aplikacji. W takiej debacie powinno się na poważnie potraktować dydaktykę. Do dyskusji powinni zostać zaproszeni aplikanci, zwłaszcza ci nastawieni krytycznie. Dużo mogłyby także wnieść osoby, które niedawno ukończyły aplikację i obecnie zmagają się z codziennością wykonywania zawodu.

Brak takiej mobilizacji może spowodować, że dyskusja nad aplikacją i rozstrzygnięcia jej dotyczące będą podejmowane w zaciszu politycznych gabinetów. Samorządy adwokacki i radcowski mogą wtedy utracić monopol na edukację przyszłych pełnomocników. Nie sądzimy, by takie rozwiązanie było pożądane. Biorąc jednak pod uwagę obecny stan refleksji nad edukacją prawniczą w samorządach – nie jest ono wykluczone.

Wojciech Zomerski, aplikant radcowski, doktorant w Katedrze Teorii i Filozofii Prawa (Uniwersytet Wrocławski), młodszy badacz w Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej.

dr Michał Stambulski, adwokat, dyrektor wykonawczy Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej (Uniwersytet Wrocławski).

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *