Odpadowa inwigilacja (tylko) na pół gwizdka?

&lt![CDATA[

Nie oznacza to jednak, że całodobowy nadzór i nowe – zdaniem branży mocno niedoszacowane koszty ostatnich pomysłów Ministerstwa Środowiska – przestały budzić kontrowersje.

Przeciwnie – teraz gdy resort doprecyzował część projektowanych regulacji i uszczegółowił konkretne wymogi, branża zamiast odetchnąć z ulgą, raczej wstrzymała oddech. Wejście w życie nowych przepisów oznaczać będzie bowiem inwigilację kilku tysięcy firm w Polsce.

W praktyce urzędnicy inspekcji ochrony środowiska, którzy – po fali pożarów z tego roku i szybkiej interwencji rządzących, jaką była nowelizacja ustawy o odpadach (Dz.U. z 2018 r. poz. 992 ze zm.) – uzyskali nowe kompetencje kontrolne, będą mogli bowiem śledzić, co dzieje się na terenach, na których przetrzymywane są odpady. Po zmianach od wglądu do kamer wciąż dzieliłoby ich jedno kliknięcie.

To już druga wersja projektu rozporządzenia w sprawie wymogów technicznych dla monitoringu. I chociaż przedsiębiorcy doceniają starania ministerstwa, które uwzględniło część z ich postulatów, to przeważają jednak głosy krytyczne.

– Najnowszy projekt jest lepiej dopracowany. Czas i uwagi strony społecznej spowodowały, że Ministerstwo Środowiska zmodyfikowało część nieprzystających zapisów – komentuje Karol Wójcik, ekspert Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami (ZPGO). Zwraca przy tym uwagę, że wciąż wiele regulacji mija się z celem, bo nie zatamują one fali nielegalnych podpaleń, a dla uczciwych firm będą jedynie finansową i organizacyjną kulą u nogi.

Nowe wytyczne

Zmianie uległ m.in. najczęściej krytykowany obowiązek instalowania kamer na całej działce, gdzie przetrzymywane są odpady, wraz z otaczającymi ją terenami. Pierwotnie w zasięgu kamery musiałyby bowiem znaleźć się również drogi dojazdowe i sąsiednie działki (byłby to pas o minimalnej szerokości 15 m).

Dziś resort nieco spuścił z tonu i przychylił się do argumentów, że takie rozwiązanie mogłoby ingerować w prawa właścicieli sąsiednich nieruchomości. Dlatego też zmniejszył wymóg z 15 do 5 m i zaznaczył, że obowiązek instalowania monitoringu będzie stosowany dopiero gdy podmiot zobowiązany będzie posiadał tytuł prawny do owego pięciometrowego terenu otaczającego miejsce magazynowania lub składowania odpadów.

Kluczowe zmiany dotkną też właścicieli największych terenów (o powierzchni powyżej 2 ha.). Resort uznał, że monitorowanie całego takiego obszaru może być dla nich zbyt kosztowne i trudne. Zamiast tego proponuje więc objąć wizją kamery teren stricte wokół hałdy odpadów, a nie całą działkę. W tym przypadku byłby to – ów pierwotnie planowany – pas o minimalnej szerokości 15 m, liczony od krawędzi zewnętrznej magazynowanych lub składowanych odpadów do granicy działki.

Projektodawca przewiduje też nowy wyjątek w przypadku, gdy odpady znajdują się nie pod gołym niebem, tylko w zamkniętym pomieszczeniu. Wtedy monitoring musiałby obejmować tylko wnętrze, z zastrzeżeniem, że kamery musiałyby rejestrować też obraz bramy wjazdowej i wyjazdowej do głównego monitorowanego pomieszczenia.

Te same błędy

Eksperci wytykają ministerstwu, że wciąż nie usunęło największego błędu projektowanych regulacji. Jest nim pisanie przepisów z perspektywy Warszawy, w próżni i bez uwzględnienia realiów funkcjonowania zakładów poza dużymi miastami, gdzie np. dostęp do internetu jest ograniczony.

– Wskazane w projekcie parametry techniczne wymagałyby zainstalowania w ciągu trzech miesięcy kilkudziesięciu albo nawet kilkuset bardzo czułych i drogich kamer, a do tego wysokowydajnych zasilaczy awaryjnych i serwerów. Autorzy projektu w ogóle nie przewidzieli natomiast, że na terenie prowadzonej działalności może nie być łączy internetowych lub sieci komórkowej, która zapewniłaby wymaganą przepisami jakość transmisji online – zwraca uwagę Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami (PIGO).

Przekonuje też, że przedstawione przez ministerstwo koszty montażu systemu kamer z akcesoriami dalej są mocno zaniżone, chociaż branża podnosiła, że należałoby je urealnić.

– Podane w ocenie skutków regulacji kwoty od 6 tys. zł do 18 tys. zł dla podstawowego zestawu 16 kamer dotyczą zapewne zestawu amatorskiego, a nie przemysłowych kamer o bardzo dobrej rozdzielczości, przystosowanych do pracy w nocy, z wysokowydajnymi zasilaczami awaryjnymi i całym oprzyrządowaniem. Ponadto OSR zupełnie nie uwzględnia kosztów eksploatacji tego systemu – twierdzi ekspert.

Będzie interwencja?

Jak udało się nam ustalić, mimo że ostatnia wersja projektu nie podlega już konsultacjom publicznym, przedsiębiorcy nie zamierzają składać broni. – W najbliższych dniach prześlemy nasze uwagi do Ministerstwa Środowiska z prośbą o dodatkowe konsultacje lub przeprowadzenie konferencji uzgodnieniowej z udziałem praktyków przedsiębiorców oraz firm specjalizujących się w montażu i serwisowaniu systemów monitoringu – wyjaśnia Dariusz Matlak.

Kierunek ten popiera też Karol Wójcik. Dodaje przy tym, że nowe regulacje – poprzez wprowadzenie całodobowego monitoringu – są nie tylko wykroczeniem poza delegacje ustawową, ale również naruszają zasadę swobody wolności gospodarczej.

– Projekt rozporządzenia de facto wprowadza instytucję kontroli nieznaną ustawie o inspekcji ochrony środowiska, czyli kontrolę permanentną. Innymi słowy, bliżej nieokreślony krąg pracowników WIOŚ w nieznanym przedsiębiorcy czasie może oglądać obraz z terenu zakładu, gdzie widać know-how przedsiębiorcy – alarmuje Wójcik.

Eksperci zgodnie podkreślają też, że czasu na zmiany w projekcie lub też dostosowanie się do ostatnich propozycji jest jak na lekarstwo. Resort środowiska chce bowiem, by przepisy weszły w życie po upływie trzech miesięcy od dnia ogłoszenia. Wyjątkiem byłyby te regulujące wymogi dla pomieszczenia, w którym przechowywane mają być kopie zapasowe nagrań (na dostosowanie pomieszczeń byłby czas do 22 lutego 2021 r.).

W ocenie ekspertów ten pierwszy, trzymiesięczny termin jest w praktyce nieosiągalny. Chociażby ze względu na konieczność przeprowadzenia postępowania przetargowego, wyboru oferenta, podpisanie umowy, wykonanie oraz realizację projektu – wymieniają. 

Etap legislacyjny

Projekt po konsultacjach publicznych

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *