Pracownicy sądów domagają się podwyżek. Do protestu wykorzystują L4

&lt![CDATA[

List ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry do pracowników sądów powszechnych, zapowiadający 5 proc. podwyżki dla kuratorów, asystentów sędziów i urzędników, nie tylko nie uspokoił nastrojów, ale wręcz rozsierdził najsłabiej zarabiających. Na wieść o resortowych planach, które znacząco odbiegają od oczekiwań (1 tys. zł podwyżki netto, i to już od 1 stycznia 2019 r.), wiele osób najwyraźniej poczuło się tak słabo, że musiało udać się na zwolnienie lekarskie. Oficjalnie bowiem taka była natura wczorajszych absencji, a w sądach jak ognia unika się słowa protest.

– Mam wyższe wykształcenie i od 13 lat pracuję w sądzie. Razem z dodatkiem za wysługę lat zarabiam 2150 zł netto, a prestiżem za prąd zapłacić się nie da – słyszymy od jednej z urzędniczek, która prosi o anonimowość. – Do tego nie dostajemy pieniędzy za pracę po godzinach. Co prawda, można w zamian odebrać wolny dzień, ale praktycznie nikt tego nie robi, ponieważ wówczas narosną nam zaległości, które trzeba będzie usuwać znowu… pracując po godzinach. Ja i tak mam szczęście, że mam małe dziecko, dzięki czemu nie muszę brać dyżurów aresztowych wieczorami i w weekendy, które od kilku lat są bezpłatne – dodaje kobieta.

Spadające wokandy

Dlatego wielu pracowników, jeśli już przyszło wczoraj do sądu, to co najwyżej po to, by przynieść L4. W efekcie Sąd Rejonowy w Sulęcinie w województwie lubuskim był wczoraj zamknięty na cztery spusty, bo do pracy nie stawił się żaden pracownik sekretariatów. W Olkuszu nie było nikogo poza kierowniczkami, w efekcie z wokand spadły wszystkie rozprawy.

Jak informuje Daria Pichórz z Sądu Okręgowego w Krakowie, na 30 pracowników XI wydziału cywilno-rodzinnego do pracy nie przyszło 26. Rozpraw nie odwołano dzięki przesunięciu protokolantów z innych wydziałów. W Sądzie Rejonowym Kraków-Śródmieście odbywały się tylko najpilniejsze rozprawy. W pozostałych krakowskich sądach odwoływano pojedyncze sprawy. Nieoficjalnie słyszymy natomiast, że w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Podgrodzia z powodu braku pracowników do protokołowania zostali oddelegowani referendarze sądowi.

W Sądzie Okręgowym w Łodzi absencja wyniosła 63 proc., a w podległych sądach rejonowych wahała się od 57 proc. w Łowiczu do 83 proc. w Rawie Mazowieckiej.

– W sądzie okręgowym odwołano pięć rozpraw karnych, są też duże utrudnienia w obsłudze interesantów, bo z czterech okienek mogło działać tylko jedno – mówi Monika Pawłowska-Radzimierska, rzecznik SO w Łodzi. – Sądy stoją swoimi pracownikami. To oni przygotowują akta na sesje, piszą projekty uzasadnień czy zarządzeń, archiwują, obsługują petentów. Bez nich wymiar sprawiedliwości w zasadzie nie może dobrze funkcjonować, co doskonale było widać w poniedziałek – dodaje sędzia Pawłowska-Radzimierska.

Protest był widoczny w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. Do pracy nie stawiło się wczoraj 161 osób, co stanowi blisko 60 proc. obsady.

Sędziowie protokołują

Protestowano także w tamtejszych sądach rejonowych. – Do pracy stawiło się zaledwie 10 urzędników na 45 zatrudnionych. Z powodu braku protokolantów spadły wczoraj cztery z pięciu zaplanowanych wokand – przypuszcza Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie. Dodaje przy tym, że w szczególnych przypadkach, jak np. posiedzenie aresztowie, posiedzenia będą się odbywać, a jeśli zajdzie taka potrzeba, protokołować będą sami sędziowie.

Co do zasady obsługa rozpraw zapewniona była w Lublinie, zarówno w sądach okręgowym, jak i rejonowym. Ale frekwencja w niektórych sądach tego okręgu była bardzo niska. W Kraśniku do pracy przyszło 27 proc. pracowników, w Lubartowie 28 proc., ale już we Włodawie obecni byli wszyscy.

Łagodną formę przybrał protest w Olsztynie. – Na razie wszyscy stawili się do pracy, natomiast w południe kilkudziesięciu pracowników sądu rejonowego, korzystając z przysługującej im 15-minowej przerwy, wyszło przed gmach sądu, by w ten sposób manifestować swoje niezadowolenie – informuje sędzia Olgierd Dąbrowski-Żegalski, rzecznik prasowy SO w Olsztynie. Do protestu urzędników w geście solidarności dołączyło też kilku sędziów.

Spokojniej było w okręgu szczecińskim. – W naszym sądzie pracowników nie dotknęła epidemia nagłych zachorowań. Sąd działa normalnie – mówi Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Podobnie w SO w Rzeszowie, gdzie na zwolnienie poszło wczoraj zaledwie 14 pracowników na 150 zatrudnionych. Nie oznacza to jednak, że w tym okręgu protest nie był w ogóle zauważalny.

– Wczoraj do pracy nie stawiło się aż 133 na ok. 200 zatrudnionych w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie – informuje Tomasz Mucha, rzecznik SO w Rzeszowie. Na razie nie wiadomo, jak przełożyło się to na wokandy, jednak, jak zaznacza sędzia, nie mogło to się nie odbić na pracy rzeszowskiej jednostki. – Akcja ma pełne poparcie sędziów. Postulaty stawiane przez urzędników są jak najbardziej słuszne – mówi rzecznik Mucha.

Jak informuje Marcin Kołakowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, wczoraj w jednostce tej żaden pracownik nie złożył L-4. Spokojnie było także w większości sądów rejonowych należących do okręgu warszawsko-praskiego, gdzie nieobecnych można było liczyć na palcach jednej ręki.

– Przede wszystkim chciałbym podziękować tym pracownikom, którzy wykazali się odpowiedzialnością i rzetelnością, i przyszli do pracy. Rozumiem, że urzędnicy sądowi zarabiają zbyt mało, ale przypomnę, że do 2016 r. ich wynagrodzenia były w ogóle zamrożone – mówi Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości.

Dodaje, że w pierwszym roku urzędowania minister Ziobro podniósł płace o 10 proc., w drugim o 1,3 proc., a w tym roku o kolejne 2 proc. W przyszłym roku wzrost wyniesie 5 proc., choć w sferze budżetowej wyniesie on 2,3 proc.

– Do tego w tym roku przeznaczymy grubo ponad 100 mln zł na nagrody, czyli dwa razy więcej niż w czasach poprzedniego rządu – deklaruje. I przypomina, że w ministerstwie pracuje przecież zespół ds. wynagrodzeń, który ma na celu wypracowanie rozwiązań ustawowych mających polepszyć los sądowych urzędników. – Nie chciałbym, aby te prace zostały storpedowane tym protestem – dodaje wiceminister. 

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *