Prezydencki szybki długopis: Stawianie głowy państwa pod ścianą, świadczy o niekonstytucyjności ustawy o dodatkowym dniu wolnym

&lt![CDATA[

Ustawa o ustanowieniu Święta Narodowego z okazji Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, która wprowadzi dla wielu Polaków wolne od pracy 12 listopada, trafi na biurko głowy państwa najprawdopodobniej 8 listopada. Aby więc jej uchwalenie miało jakikolwiek sens, prezydent musi ją bardzo szybko podpisać, a następnie urzędnicy Rządowego Centrum Legislacji opublikować w Dzienniku Ustaw. Pierwszy obywatel już zapowiedział, że ustawę – choć nie jest jeszcze znane jej ostateczne brzmienie (Sejm musi rozpatrzyć poprawki Senatu) – podpisze.

Stawianie pod ścianą

Prezydent ma 21 dni na podjęcie decyzji, czy chce ustawę podpisać, zawetować czy skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Uprawnienie to wynika z art. 122 konstytucji. W ostatnich kilku latach ustawodawca jednak wielokrotnie stawiał głowę państwa pod ścianą. I konstytucyjny termin w praktyce prezydentowi skracał. Tak jest przy obecnie procedowanej ustawie o dodatkowym święcie – skoro 12 listopada ma być wolny od pracy, logiczne jest, że aby miała ona jakikolwiek sens, trzeba ją podpisać wcześniej. Tak też często bywa z ustawami przyjmowanymi pod koniec roku.

Prawdziwy rekord ustawodawca osiągnął w 2015 r. Dowody? Nowelizacja ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Przekazana głowie państwa 28 grudnia 2015 r., zaś w ustawie art. 2 stanowiący, że wchodzi ona w życie 1 stycznia 2016 r. Prezydent złożył podpis w dniu otrzymania jej z parlamentu (Dz.U. z 2015 r. poz. 2299). Nowelizacja ustawy o działach administracji rządowej oraz niektórych innych ustaw. Ta sama sytuacja: trafia do prezydenta 28 grudnia 2015 r., ten podpisuje ją tego samego dnia (Dz.U. z 2015 r. poz. 2281). Bądź co bądź, jak wynika z art. 45, ustawa musi wejść 1 stycznia 2016 r. Pod ścianą w 2015 r. Andrzeja Dudę postawiono jeszcze kilkukrotnie, chociażby przy nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2016 (Dz.U. z 2015 r. poz. 2199) czy nowelizacji prawa o ruchu drogowym (Dz.U. z 2015 r. poz. 2183).

Ale wiele czasu do namysłu nie zostawiano także Bronisławowi Komorowskiemu. Jeszcze za poprzedniej kadencji Sejmu obszerną ustawę o Karcie Dużej Rodziny prezydent dostał 18 grudnia 2014 r. Z datą jej wejścia w życie i publiczną deklaracją polityków PO, że już zaraz wejdzie, określoną na 1 stycznia 2015 r. (Dz.U. z 2014 r. poz. 1863). Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Bronisław Komorowski otrzymał także nowelizację ustawy o dowodach osobistych, ustawy o ewidencji ludności oraz ustawy – Prawo o aktach stanu cywilnego. Data wejścia: 31 grudnia 2014 r. Prezydent nie zawiódł ustawodawcy. 23 grudnia złożył swój autograf, zaś urzędnicy Rządowego Centrum Legislacji zdążyli jeszcze przed zjedzeniem karpia ją opublikować (Dz.U. z 2014 r. poz. 1888).

Niekonstytucyjny przymus

Eksperci twierdzą, że sytuacja, w której parlament stawia głowę państwa, świadczy o niekonstytucyjności ustawy o dodatkowym dniu wolnym. Można bowiem mówić m.in. o naruszeniu zasad poprawnej legislacji wywodzonych z art. 2 ustawy zasadniczej.

– Moim zdaniem ustawa, którą proceduje teraz parlament, będzie naruszała art. 2 oraz art. 122 konstytucji. Ustawodawca bowiem, pozostawiając prezydentowi co najwyżej kilkanaście godzin na podpis, w praktyce rozszerza swe imperium. Konstytucja stanowi o 21 dniach na podjęcie decyzji. Trudno zaś wyobrazić sobie sytuację, w której głowa państwa podpisuje ustawę np. 13 listopada lub kieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Wówczas stawałaby się ona bezprzedmiotowa – uważa dr Joanna Juchniewicz z Wydziału Prawa i Administracji UWM w Olsztynie.

– Zarazem lepiej by było, gdyby pan prezydent zaczekał z deklaracjami o tym, jaką decyzję podejmie, do czasu, gdy pozna ostateczny kształt ustawy – dodaje.

Zastrzeżenia ma również Patryk Wachowiec, analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jego zdaniem pospieszne uchwalenie ustawy stawiające prezydenta w niekomfortowej sytuacji, brak vacatio legis oraz ryzyko dyskryminacji (część obywateli będzie miała wolne od pracy, ale nie wszyscy – np. apteki będą otwarte) świadczą o niekonstytucyjności aktu prawnego. Wachowiec uważa, że oczywiście zdarzają się przypadki, gdy trzeba procedować szybko. Ale przecież rządzący od dawna powinni wiedzieć, że stulecie odzyskania niepodległości wypadnie w niedzielę. Nie można więc tu mówić o nagłości, która uzasadniałaby wyjątkowy tryb.

– Procedowana ustawa będzie niezgodna z konstytucją, ale z zupełnie innych powodów – uważa z kolei dr Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS. Zdaniem eksperta nie można bowiem mówić o ograniczaniu kompetencji głowy państwa.

– Prezydent nadal ma 21 dni na podjęcie decyzji. To, że ustawa jest tak skonstruowana, iż jej wejście w życie ma sens jedynie w określonym, krótkim terminie, nie powinno być zmartwieniem głowy państwa, lecz ustawodawcy – przekonuje Bidziński. Zarazem zaznacza, że szykowana Polakom specustawa powinna zostać poddana wnikliwej analizie z punktu widzenia wzorców konstytucyjnych. A to choćby dlatego, że w ostatniej chwili postanowiono wprowadzić dzień wolny, podczas gdy wielu przedsiębiorców ma już plany na 12 listopada.

– Trudno więc mówić o jakimkolwiek zaufaniu obywateli do państwa. Dostrzegam też ograniczenie wolności działalności gospodarczej – twierdzi prawnik. 

opinia

Zamieszanie, które powstało wokół robienia 12 listopada dniem wolnym od pracy, jest trochę śmieszne, ale tak naprawdę to bardzo, bardzo smutne. Pokazuje upadek polskiej legislacji i parlamentaryzmu, a to przecież istota demokracji. Nie chodzi bowiem o to, czy tego dnia pójdziemy do pracy czy nie, lecz o to, jak niedbale i lekceważąco ustawodawca działa. Chce może dobrze, ale depcze przy okazji własną powagę. W końcu przy koronacji Mikołaja II też chciano nagrodzić lud, a na Chodynce, gdy rządzący rozdawali podarki, ludzie się tratowali.

Konstytucja mówi o 21 dniach dla prezydenta na podjęcie decyzji, czy ustawę podpisać, zawetować czy skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Nie upierałabym się, że zawsze głowa państwa musi mieć 21 dni; wystarczy, że termin będzie rozsądny, pozwalający na przeanalizowanie wszystkich za i przeciw oraz uważną lekturę przekazanego do podpisu aktu prawnego. Są bez wątpienia przypadki, gdy konieczne jest działanie w trybie pilnym, z dnia na dzień. To przykład chociażby specustawy powodziowej. Ale przyjmowanie w ekspresowym trybie ustaw, które można było przygotować wcześniej, urąga wszystkim. Parlamentarzyści urągają samym sobie, siedząc po nocach i przeprowadzając fikcję trzech czytań w dobę. Urągają też prezydentowi, nie dając mu czasu na zastanowienie się. Wreszcie urągają obywatelom. I to bez wątpienia można uznać za niedochowanie zasad poprawnej legislacji, a zatem naruszenie art. 2 konstytucji. 

Etap legislacyjny

Ustawa wróciła do Sejmu

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *