Ranking DGP: 50 najbardziej wpływowych prawników 2018

&lt![CDATA[

Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny Dziennika Gazety Prawnej:

Wielu polityków ma, jak wiadomo,
wykształcenie prawnicze, a spora część również doświadczenia zawodowe
związane z prawem. Jednocześnie od lat machina legislacyjna pracuje
pełną parą, bijąc kolejne rekordy w liczbie i objętości wytwarzanych
aktów prawnych. W całym tym procesie, na każdym jego etapie
(projektowanie, procedowanie, uchwalanie, zatwierdzanie, wdrażanie,
stosowanie) kluczową rolę odgrywają córki i synowie Temidy

Do tego trzeba by dodać prawników, którzy obracają się w wielkim,
zazwyczaj ceniącym dyskrecję, świecie biznesu i finansów (doradcy,
członkowie rad nadzorczych, eksperci etc.), gdzie kształtują nie tylko
regulacje, lecz także decyzje gospodarcze. Nie wspomnę o trzeciej władzy
– wymiarze sprawiedliwości – wyjaśnia

Jedni pracują na świeczniku, w blasku fleszy, reflektorów lub żyrandoli. Inni w zaciszu kancelaryjnych, urzędowych lub sądowych gabinetów. Jedni zabiegają o uwagę i rozgłos, inni – wręcz przeciwnie. Staramy się dostrzec jednych i drugich.

W zestawieniu najbardziej wpływowych prawników tradycyjnie uwzględniamy i tych, którzy dobrze się zapisali w kronice 2018 r., i tych, którzy zapisali się gorzej. Na szczęście tym razem na liście nie ma oskarżonych lub podejrzanych o łamanie przepisów, ale to nie znaczy, że na pewno nie ma takich, którzy zapominają o rzymskiej myśli: non omne quod licet honestum est (nie wszystko, co dozwolone, jest słuszne lub uczciwe). Ocena należy oczywiście do czytelników; my skupiamy się na faktach. Ranking liczy 50 pozycji (choć równie dobrze mogłoby być ich 500). Zdarza się, że jedną przypisujemy kilku osobom. To nieuniknione, jeśli jakieś prace lub działania były podejmowane zbiorowo, a efekty – które okazały się istotne – były owocem tego wspólnego wysiłku. Dobrym przykładem są zwycięzcy, tj. ci prawnicy, którzy w zestawieniu za 2018 r. zajęli pierwsze miejsce.

Dobór osób i uporządkowanie listy to rezultat zupełnie subiektywnego wyboru redakcji. Nie rościmy sobie prawa, by być w tej kwestii wyrocznią – bynajmniej. Pragniemy raczej być inspiracją. Sądzimy, że każdy prawnik przez nas wymieniony wpłynął – w istocie – na nasze życie społeczne albo jego zeszłoroczne dokonania bądź pozycja dają świadectwo temu, jak funkcjonują nasze społeczeństwo, państwo, instytucje czy też elity. We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z postaciami nietuzinkowymi lub niebłahą – nawet jeśli czasem niezamierzoną – ich rolą w ważnych dla opinii publicznej sprawach.

Jedna ważna zmiana: tym razem „wyjęliśmy poza nawias” tych, którzy z racji urzędu i pozycji politycznej mają od dłuższego czasu niekwestionowany i względnie trwały wpływ na nasze życie społeczne. Dopóki sprawują urząd lub ich pozycja jest niezachwiana, musielibyśmy właściwie automatycznie umieszczać ich na liście, nierzadko na czołowych miejscach. Od tego automatyzmu postanowiliśmy się uwolnić. Dlatego piszemy wprawdzie o wpływie na sferę publiczną prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta Andrzeja Dudy i ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry (wszyscy trzej są prawnikami), ale w rankingu ich tym razem nie umieszczamy.

W zestawieniu jest też trochę innych niespodzianek. Po raz pierwszy pojawia się w nim prawnik spoza Polski. Zdecydowaliśmy się na wyjątek, bo decyzje tej osoby miały ogromne znaczenie dla polsko -polskiej batalii o wymiar sprawiedliwości.

Skoro nasz los jest w rękach prawników, dobrze by było, aby pamiętali oni, że najwyższym prawem jest dobro ludu – przy czym żadnym czczym jego głosom nie należy dawać posłuchu. W tej przestrzeni, między jednym a drugim, mieścić się powinien ich wpływ na życie społeczne. A jak jest? Na to pytanie odpowiada nasz ranking.

W pierwszej dziesiątce znaleźli się:

1. Sędziowie, którzy zatrzymali dobrą zmianę w Sądzie Najwyższym

Kiedy wszyscy już myśleli, że Prawo i Sprawiedliwość dopnie swego i odeśle na przymusową emeryturę prawie 40 proc. sędziów Sądu Najwyższego, ci
sięgnęli po oręż, który znają najlepiej – prawo. Dokonując zadziwiającej
wprost ekwilibrystyki prawnej, o obniżenie wieku przechodzenia w stan
spoczynku sędziów SN zapytali Trybunał Sprawiedliwości Unii
Europejskiej. Jednocześnie stosując kontrowersyjne zabezpieczenie
polegające na czasowym zawieszeniu obowiązywania przepisów. W efekcie
TSUE wydał własne postanowienie zabezpieczające, które nakazało
przywrócenie sędziów SN do czynnej służby. Chcąc nie chcąc, PiS musiał
więc zgiąć kark i przygotować odpowiedni projekt realizujący nakaz
trybunału w Luksemburgu.

Pionierem w
kierowaniu do TSUE pytań prejudycjalnych, które dotyczyły szeroko
pojętej reformy wymiaru sprawiedliwości realizowanej przez obecny rząd,
był skład SN orzekający w jednej ze spraw z zakresu ubezpieczeń
społecznych (sprawozdawcą i autorem uzasadnienia był sędzia Krzysztof Rączka).
Przetarł on ścieżkę innym składom SN i sądom, ośmielając nawet
chowający zazwyczaj w takich sprawach głowę w piasek Naczelny Sąd
Administracyjny. Ten bowiem, rozpatrując odwołania sędziów od uchwał
Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie wskazania kandydatów na sędziów SN,
nakazał wstrzymanie ich wykonania. Jednocześnie również zadał pytania do
TSUE – tym razem jednak dotyczące przede wszystkim KRS. Wyraził w nich
obawę, czy obecna rada jest powołana w sposób prawidłowy.

Pytania zadawane TSUE przez polskie sądy pozwoliły również Dariuszowi Zawistowskiemu oraz Stanisławowi Zabłockiemu,
prezesom odpowiednio Izby Cywilnej oraz Izby Karnej SN, czasowo
niedopuścić do orzekania nowych sędziów, których mimo zabezpieczenia
wydanego przez NSA oraz toczących się postępowań przed TSUE prezydent
powołał do SN. Decyzje te wywołały spore kontrowersje. Ci, którzy je
podjęli, tłumaczą jednak, że były niezbędne, aby nie dopuścić do
wydawania wyroków przez sądy nieprawidłowo obsadzone. Należy jednak wspomnieć, że w tej walce o SN sędziowie również popełniali błędy. Jednym z nich z pewnością było wskazanie Józefa Iwulskiego,
sędziego SN, jako tego, który ma kierować Sądem Najwyższym w okresie,
gdy nie był pewny status prof. Małgorzaty Gersdorf jako I prezesa SN.
Szybko okazało się, że w przeszłości sędziego zdarzały się momenty
niechlubne. Jak odkrył DGP, w okresie PRL brał on udział w skazywaniu
opozycjonistów. To było spore potknięcie, zwłaszcza że dało paliwo PiS.
Przedstawiciele tej partii od początku wiele dokonywanych zmian w Sądzie
Najwyższym uzasadniali potrzebą oczyszczenia go z komunistycznych
złogów.

2. Roman Giertych – adwokat, w zeszłym roku niesklasyfikowany

To pierwszy prawnik wśród polityków lub pierwszy
polityk wśród prawników. Jako obrońca reprezentuje czołowych polityków
PO, ale tym, co przywróciło jego nazwisko na pierwsze strony gazet, jest
sprawa byłego szefa KNF i jego nagranej rozmowy z Leszkiem Czarneckim.
Reprezentuje miliardera, który oskarża Chrzanowskiego o propozycję
korupcyjną. Szef nadzoru ma już zarzuty prokuratorskie dotyczące
przekroczenia uprawnień i spędził dwa miesiące w areszcie. Afera, jaka
wybuchła z jego udziałem, jest zaś największym kryzysem, z jakim musi
się zmagać dzisiaj PiS. Pociągnęła za sobą wiele kłopotliwych dla partii
rządzącej tematów, jak wynagrodzenia w banku centralnym kierowanym
przez Adama Glapińskiego.

3. Robert Tomankiewicz, Dariusz Sobieski, Bartosz Biernat – prokuratorzy w Prokuraturze Krajowej, pierwszy raz w rankingu

Kilkaset protokołów przesłuchań świadków, kilka tysięcy stron
materiału dowodowego, w sumie 21 tomów akt. Musiało minąć 18 lat, żeby
sprawa zbrodni w Miłoszycach trafiła do osób, które były zdeterminowane,
żeby ją wyjaśnić i doprowadzić do uniewinnienia Tomasza Komendy.
Prokurator Bartosz Biernat był pierwszym, który po przypadkowym
zetknięciu się z aktami postępowania nie tylko nabrał poważnych
wątpliwości, czy skazano właściwą osobę, lecz także podjął kroki, żeby
znaleźć prawdziwego sprawcę. Kiedy sprawę mu odebrano i znowu wsadzono
ją do szuflady, zainteresował nią prokuratora generalnego. I tak trafiła
ona w ręce doświadczonych śledczych z dolnośląskiego wydziału
zamiejscowego departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji
PK – Roberta Tomankiewicza i Dariusza Sobieskiego. To oni doprowadzili
do zakwestionowania i tak wątłych dowodów na niekorzyść Komendy, czego
efektem był uniewinniający wyrok SN. Dokładnie prześwietlili też
historię kryminalną wszystkich przesłuchanych świadków. Tak natknęli się
na Ireneusza M., skazywanego w przeszłości za zgwałcenia, którego
zeznania sugerowały, że miał związek ze zbrodnią.

4. Rosario Silva de Lapuerta – wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, pierwszy raz w rankingu

Jeśli zablokowanie zwieńczenia reformy wymiaru sądownictwa w
Polsce mielibyśmy przypisać jednej osobie, to właśnie jej. Hiszpańska
sędzia postawiła tamę planom polskich władz. W dobitnym postanowieniu
wskazała – co istotne, w imieniu TSUE – że przeprowadzane u nas zmiany
są nie do pogodzenia z europejskimi standardami. To jej decyzja
spowodowała odwrót i cofnięcie czystki kadrowej dokonywanej w Sądzie
Najwyższym. Przyznają to wszyscy, także ci, którym orzeczenie było nie w
smak. Nawet prorządowy portal wPolityce.pl przyznał, że to właśnie
Hiszpanka zatrzymała reformę. Dodając przy tym, że zachowała się jak
totalna opozycja.

5. Ernest Bejda – szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, awans z pozycji 11

Prawa ręka ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza
Kamińskiego i szef agencji, która jest jego oczkiem w głowie, czyli
Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Po dojściu PiS do władzy stała się
policją polityczną przed podwójne duże „P”. W wielu głośnych sprawach to
CBA prowadzi czynności na zlecenie prokuratury, chociaż z powodzeniem
mogliby ją w tym obszarze zastąpić policjanci. Jednak zaufanie do
funkcjonariuszy CBA jest większe, a i medialne wrażenie rośnie, gdy o
godz. 6.00 rano do drzwi puka najważniejsza ze służb. Dlatego
funkcjonariusze z CBA zatrzymują podejrzanych w aferze GetBacku, to oni
przewozili do szczecińskiej prokuratury byłych urzędników nadzoru z
szefem Andrzejem Jakubiakiem i jego zastępcą Wojciechem Kwaśniakiem na
czele. Sam Bejda pozostaje w cieniu i nie udziela się medialnie.
Opozycja zaś próbuje go połączyć z aferą reprywatyzacyjną przez
znajomość z jednym z podejrzanych w tej sprawie i pracą w przeszłości w
kancelarii prawnej.

6. Jarosław Głuchowski – adwokat w Jarosław Głuchowski Kancelaria Adwokacka, pierwszy raz w rankingu

Ten młody prawnik doprowadził do precedensowego wyroku uznającego,
że odpowiedzialność za karygodne czyny księdza pedofila ponosi nie tylko
sprawca, lecz także jego kościelni zwierzchnicy. W efekcie sąd nakazał
Towarzystwu Chrystusowemu zapłacić ofierze milion złotych
zadośćuczynienia i dożywotnią rentę. Adwokat w swoim pozwie powołał się
na przepisy kodeksu cywilnego mówiące o odpowiedzialności przełożonych
za szkody wyrządzone przez upoważnione przez nich osoby przy wykonywaniu
obowiązków. Ksiądz przestępca nawiązał znajomość z pokrzywdzoną
dziewczyną na lekcji religii, a potem wykorzystał autorytet instytucji
kościelnej, żeby molestować i gwałcić. Wyrok wywalczony przez mec.
Głuchowskiego przeciera sądową ścieżkę dla innych ofiar, odbierając
zakonom czy diecezjom możliwość bronienia po linii „o niczym nie
wiedzieliśmy”.

7. Tomasz Darkowski – dyrektor departamentu legislacyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości, pierwszy raz w rankingu

Najbardziej pracowity i kompetentny dyrektor w MS. Nowa ustawa o
odpowiedzialności podmiotów zbiorowych, która ma szansę utemperować
przestępczą aktywność białych kołnierzyków, to w dużej mierze zbiór jego
pomysłów. Bez niego dwie koronne obietnice Zbigniewa Ziobry –
zaostrzenie kodeksu karnego i odformalizowanie procesów – też nie
zostałyby przekute w projekty przed końcem kadencji. Po sfinalizowaniu
tych przedsięwzięć Darkowski postanowił odejść z resortu. Przez
kilkanaście lat nieraz musiał rozmontowywać ustawy, które sam wcześniej
pisał. Wraz z nim resort straci więc spory kawałek instytucjonalnej
pamięci.

8. Rafał Cebula – sędzia Sądu Rejonowego w Siemianowicach, pierwszy raz w rankingu

Wielu sędziów narzeka i wyjaśnia, że chcieliby coś zrobić, ale nie
robią, bo nic nie mogą. Sędzia Cebula udowodnił w ostatnim roku, że
wiele można wskórać nawet z poziomu Sądu Rejonowego w Siemianowicach.
Aktywnie korzysta z instytucji pytań prejudycjalnych – nie do toczenia
politycznych sporów, lecz uzyskiwania odpowiedzi na pytania zmieniające
sytuację setek tysięcy polskich kredytobiorców i konsumentów. To właśnie
po pytaniu Cebuli Trybunał Sprawiedliwości UE uznał we wrześniu 2018
r., że odzyskiwanie długów za pomocą nakazu zapłaty opartego na wekslu
jest niezgodne z prawem unijnym.

9. Łukasz Piebiak – wiceminister sprawiedliwości, spadek z pozycji 6

To on konsekwentnie od trzech lat rozstawia pionki na szachownicy
polskiego sądownictwa. Początek zeszłego roku upłynął mu na roszadach na
stołkach prezesów. Później też miał ręce pełne roboty w związku z nowym
modelem sądownictwa dyscyplinarnego. Doskonale dobrał rzeczników
dyscyplinarnych, którzy, oczywiście zupełnym przypadkiem, świetnie
rozumieją potrzeby ministra sprawiedliwości. I korzystając z danych im
narzędzi ścigają sędziów, którzy nie mówią jednym głosem z partią
obecnie rządzącą.

10. Małgorzata Gersdorf – I prezes Sądu Najwyższego, awans z pozycji 47

Złośliwi mówią, że wiedziała, kiedy iść na urlop.
Faktem jest, że choć poobijana i nie dzięki sobie, to wyszła zwycięsko z
batalii o SN. A posłowie Stanisław Piotrowicz czy Marek Ast przez
zaciśnięte zęby muszą ją tytułować I prezes, a nie emerytką. Budzi ambiwalentne uczucia także wśród
przeciwników PiS. Gdy w marcu 2018 r. jej sylwetkę w gazecie
opatrzyliśmy nieco przewrotnym tytułem „Ostatnia obrończyni demokracji”,
najbardziej krytykowali to zagorzali obrońcy konstytucji, demokracji i
SN.

CAŁY RANKING DOSTĘPNY W eDGP >>

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *