<![CDATA[
„Dyskusja koncentrowała się wokół tego, w jaki sposób rozumiemy
proces nominowania sędziów do Sądu Najwyższego. W Brukseli mamy do
czynienia z bardzo poważnym nieporozumieniem. Bardzo wielu polityków
jest przekonanych, że nominacje do SN odbywają się na określone
stanowiska sędziów, co nie jest prawdą. To jest oczywisty błąd
faktyczny” – mówił dziennikarzom Szymański.
Jak relacjonowali dyplomaci, kontrowersje wśród krajów członkowskich
UE na wtorkowym posiedzeniu Rady ds. Ogólnych, na którym omawiano
sytuację w Polsce, wywołało m.in. ubiegłotygodniowe powołanie kolejnych
27 osób na sędziów SN przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Szymański podkreślał, że zgodnie z polską ustawą Sąd Najwyższy ma być
złożony ze 120 sędziów. Przyznał, że wielu z nich zostało w ostatnim
czasie nominowanych, co – jak jednak zaznaczył – w żaden sposób nie ma
związku z kontrowersjami dotyczącymi odchodzenia w stan spoczynku
sędziów. „Połączenie tych dwóch spraw jest całkowicie bezpodstawne” –
zaznaczył Szymański. Jak relacjonował, przedstawił tę sprawę jasno, bo
był zmuszony, żeby powtórzyć podczas posiedzenia swoje stanowisko w tej
kwestii trzykrotnie.
Opozycja i środowiska sędziowskie zarzucają polskiemu prezydentowi
łamanie konstytucji. On sam uważa, że jego działanie w żaden sposób nie
jest sprzeczne z przepisami. Część prawników zwraca uwagę, że powołanie
sędziów SN po opublikowanym w czerwcu obwieszczeniu prezydenta nie było
wypełnieniem wakatów zwolnionych przez sędziów, którzy opuścili ostatnio
SN w ramach kwestionowanych przez Brukselę zmian w wieku emerytalnym,
tylko dotyczyło stanowisk wolnych na drugą połowę maja br.
Minister zaznaczył, że na stosowanie prawa w Polsce „mógłby wypłynąć”
ewentualny środek tymczasowy ws. zawieszenia ustawy o SN wydany przez
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a nie opinia Komisji
Europejskiej. „Zwróciłem na to dziś uwagę, że oczekiwanie, iż dość
nieokreślony zakres polskiego prawa miałby być po prostu decyzją
polityczną zawieszony, mielibyśmy przestać stosować prawo, które jest
przyjęte, wiążące, dla wszystkich osób w państwie, w tym dla prezydenta,
KRS, to jest oczekiwanie, by praworządność przestała działać” –
oświadczył Szymański.
Zwrócił uwagę, że w Polsce są określone reguły dotyczące przyjmowania
aktów prawnych, bo muszą być one poparte przez Sejm, Senat i podpisane
przez prezydenta. „Jeśli mamy do czynienia z ustawą, która przeszła
przez proces legislacyjny, nie możemy oczekiwać, że ktokolwiek zażyczy
sobie tzw. zawieszenia stosowania prawa. To są dla mnie całkowicie
niezrozumiałe oczekiwania. Dziś wszystkie elementy tego prawa
funkcjonują, są wiążące i to nie jest kwestia wyboru dla instytucji,
takich jak KRS czy prezydent. Te instytucje muszą po prostu stosować to
prawo” – powiedział.
Minister nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie wiceszefa
KE, czy Polska będzie respektowała postanowienie Trybunału
Sprawiedliwości ws. ustawy o SN. „Nie ma powodu, żeby ciągnąć ten temat,
który jest czysto teoretyczny” – oświadczył.
Szymański zadeklarował, że polskie władze są gotowe rozmawiać na
temat zmian w sądownictwie nawet na każdym posiedzeniu Rady ds.
Ogólnych. Jego zdaniem w związku z tym, że sprawa jest w TSUE, lepiej,
by nie była dyskutowana na poziomie politycznym, bo może to stwarzać
wrażenie, że ktoś może chcieć wpłynąć na jej rozstrzygnięcie w sądzie.
„Gdybyśmy mieli analogiczną sytuację w Polsce, gdzie toczyłby się
potencjalny spór sądowy w jakiejś sprawie, która ma duże znaczenie
polityczne czy publiczne, i powiedzmy, że premier czy wicepremier
wygłaszaliby co trzy dni opinie, w jaki sposób ta sprawa powinna się
potoczyć, z całą pewnością wszyscy by krytykowali taką postawę” –
powiedział.
Minister mówił też o wątpliwościach związanych z ubieganiem się
wiceszefa KE Fransa Timmermansa o nominację na kandydata wiodącego
centrolewicy do objęcia stanowiska szefa przyszłej KE. „Z całą pewnością
od momentu ogłoszenia tej kandydatury polityczne emocje będą narastały,
bo wszyscy czołowi kandydaci będą w coraz większej walce i w coraz
większej konkurencji, najpierw o nominację swojej partii, a później o
wygraną w wyborach europejskich. Myślę, że taka sytuacja nie pomaga w
rzeczowym prowadzeniu sporu” – powiedział Szymański. Sam Timmermans
wykluczył wcześniej wzięcie urlopu z KE na czas kampanii.