Wielka reforma systemu biegłych sądowych. Koniec z niezależnością ekspertów?

&lt![CDATA[

Maksymalnie 70 lat na karku i minimum pięć lat doświadczenia. Kluczowych dla sądu opinii nie mogą bowiem wydawać oderwani od praktyki emeryci ani ludzie po kilkutygodniowych kursach

To kluczowe założenie projektu ustawy o biegłych,
nad którym pracuje Ministerstwo Sprawiedliwości. DGP zapoznał się z
jego treścią.

– Najważniejsze jest to, by opinie biegłych,
które są kluczowe w postępowaniach sądowych, były rzetelne. Nie ma nic
gorszego niż analiza wprowadzająca sąd w błąd – wyjaśnia Marcin Warchoł,
wiceminister sprawiedliwości.

Teraz sytuacja jest fatalna. W wielu dziedzinach
biegłymi są emeryci, którzy nie mają związków z zawodem od
kilkudziesięciu lat. Niedawno sprawę o błąd medyczny opiniowała ponad
90-letnia profesor. Sęk w tym, że kluczowa w niej była ocena badania
ultrasonograficznego. Tymczasem biegła ultrasonograf znała co najwyżej z
książek. Ponadto biegłym można zostać także po kilkutygodniowym kursie.
Niedawno modne były krótkie szkolenia grafologiczne, po których można
było analizować na potrzeby sądu autentyczność podpisów.

Po wejściu w życie nowej ustawy takie sytuacje
będą niemożliwe. W resorcie słyszymy, że nie chodzi o dyskryminację
seniorów. Ale skoro przyjmujemy pewien cenzus wieku dla sędziów czy
wykładowców akademickich, dlaczego nie mielibyśmy dla biegłych.

Projekt ustawy przewiduje też centralizację
systemu biegłych. Dziś wpisywani są oni na listy przez prezesów sądów
okręgowych. Zdaniem resortu rozwiązanie to się nie sprawdza. Dlatego o
tym, kto biegłym zostanie, a kto nie, zdecyduje dyrektor Instytutu
Ekspertyz Sądowych. Powoła go minister sprawiedliwości. Część ekspertów
nazywa to upolitycznieniem systemu.

– Nie wiem, czy minister będzie wywierał naciski
na dyrektora, by dobrego eksperta odrzucić. Nie wiem też, czy będą
wywierane naciski na biegłych. Ale sam fakt, że takie pytania można
stawiać, powoduje, że to rozwiązanie złe. Wyroki wydawane przez polskie
sądy będą choćby z tego powodu kwestionowane na arenie europejskiej –
wskazuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i
Pracodawców.

Marcin Warchoł ripostuje, że przecież dziś za
najlepszych biegłych uchodzą profesorowie państwowych uczelni, a
najlepszymi instytutami są również te państwowe. Formalnie więc taka
pośrednia zależność istnieje już dziś. A zarazem nikt zarzutu
upolitycznienia nie stawia.

Otwarte pozostaje pytanie, na które w projekcie ustawy odpowiedzi nie ma: skąd brać biegłych. Już teraz na opinie trzeba czekać nawet kilkanaście miesięcy, bo fachowców brakuje. Po zaostrzeniu kryteriów lepiej nie będzie

Projekt ustawy o biegłych przewiduje, że aby zostać fachowcem wystawiającym opinię dla sądów, trzeba będzie uzyskać specjalny certyfikat i zostać wpisanym na listę biegłych. Przyznanie certyfikatu będzie odbywało się na wniosek złożony za pośrednictwem systemu teleinformatycznego udostępnionego przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

Dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych (w praktyce będzie to zreorganizowany krakowski instytut im. Jana Sehna) będzie przyznawał certyfikat lub odmawiał jego przyznania. Od decyzji kandydatowi będzie przysługiwało odwołanie do przewodniczącego rady naukowej instytutu.

Decyzja tego ostatniego będzie ostateczna. Odrzucony kandydat będzie mógł aplikować ponownie, jednak dopiero po upływie roku od daty wydania ostatecznej decyzji.

Dyrektor IES będzie miał także prawo zawieszać uprawnienia biegłych. Zrobi tak m.in. wówczas, gdy uzna, że któraś z opinii została opracowana wadliwie lub nierzetelnie.

Dyrektora IES powoływać ma na czteroletnią kadencję minister sprawiedliwości. Zrobi to po zasięgnięciu opinii rady naukowej. Ta będzie się składała z 12 osób. Pięć wybiorą sami pracownicy instytutu. Kolejnych siedem – minister sprawiedliwości. W praktyce więc nie ma przesady w stwierdzeniu, że obsada kierownictwa instytutu będzie zależała wyłącznie od woli polityka.

Zależność od ministra

Pytanie: czy to źle?

– Fatalnie. Wyroki są wydawane na podstawie opinii biegłych. Jeśli więc pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości co do niezależności biegłych, automatycznie pojawiają się też zarzuty co do niezależności wydawanych przez sądy wyroków – uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Szef jednej z katedr kryminalistyki, który zapoznał się z projektem, nie ma obaw o zależność biegłych od ministra. Jego zdaniem nie jest to na tyle intratna posada, by uznani specjaliści kładli na szali swoje dobre imię.

– Zarazem jednak mam obawy o ekspertów nieprzychylnych władzy. Przykładowo, czy wybitny prawnik, który negatywnie oceniał tzw. reformę wymiaru sprawiedliwości i stał ze świeczką pod Sądem Najwyższym, mógłby zostać biegłym? – zastanawia się ekspert.

Radca prawny dr Radosław Tymiński, autor bloga PrawaLekarza.pl, groźby upolitycznienia systemu nie dostrzega.

– Nie widzę problemu w tym, że o zostaniu biegłym będzie decydował dyrektor instytutu, którego wybierze minister. Nie uważam, by w jakimkolwiek stopniu podważało to niezależność biegłych – wskazuje. Ale – jak podkreśla – od samego mieszania herbata nie robi się słodsza.

Większe potrzeby

– Korekty dokonywane przez ministerstwo, choć w większości właściwe, są właśnie jedynie korektami. A my potrzebujemy gruntownej reformy i przebudowania systemu ekspertyz sądowych – podkreśla dr Radosław Tymiński. I wymienia: trzeba się zająć wyceną opinii (projekt ustawy tego nie dotyczy). Warto pomyśleć również nad adekwatnością, czyli dopasowywaniem biegłych do ocenianych przez nich stanów faktycznych.

– Nie może być też tak – a proszę mi wierzyć, że tak jest – że prawidłowość postępowania lekarza z małego szpitala powiatowego ocenia profesor z wielkiej kliniki – wskazuje Tymiński. Chodzi o to, by nie dochodziło do sytuacji, gdy czołowy polski ekspert w ciągu kilkunastu godzin ocenia zachowanie lokalnego medyka, który na reakcję miał raptem kilka minut. Wówczas taka opinia, choć formalnie doskonała, ma się nijak do rzeczywistości.

Niedopuszczalne jest również – a nowa ustawa z tym nie skończy – by np. pulmonologa oceniał chirurg.

– Biegłych pulmonologów brakuje. Sądy więc powołują kardiochirurgów, uznając najwyraźniej, że od płuc do serca niedaleko – opowiada szef katedry kryminalistyki. I dopowiada, że generalnie projekt ustawy ocenia pozytywnie. Uważa jednak, że po wejściu w życie nowych rozwiązań niewiele by się zmieniło w praktyce. A to dlatego, że największym kłopotem jest niewystarczająca liczba ekspertów.

– Rozwiązanie jest proste: trzeba im więcej płacić. Lekarz, który może w prywatnym gabinecie zarobić 300 zł za godzinę, nie chce dostawać za godzinę 40 zł. Jakkolwiek by nie zaklinać rzeczywistości, bez wyższych stawek sytuacji nie uda się poprawić – zgadza się Cezary Kaźmierczak.

Wysokość wynagrodzenia biegłych zostanie ustalona dopiero po uchwaleniu ustawy. Stawki znajdują się bowiem w rozporządzeniu. Resort sprawiedliwości nie ukrywa, że chciałby płacić więcej, ale – rzecz jasna – wiele zależy od możliwości finansowych państwa. Zarazem w przekonaniu ministerstwa sytuacja po uchwaleniu ustawy o biegłych powinna się poprawić ze względu na lepszą kontrolę nad opiniami. Dziś jest bowiem tak, że do ogromu sporządzonych opinii trzeba przygotowywać analizy uzupełniające. To i wydłuża postępowanie, i zwiększa koszty. Gdyby więc udało się osiągnąć stan, w którym raz złożona opinia jest akceptowana przez sąd, udałoby się choć połowicznie osiągnąć pożądany efekt.

opinia

To jeden z kluczowych projektów Ministerstwa Sprawiedliwości w 2019 r.

System, ku któremu zmierzamy, to wzorzec niemiecki. U naszych zachodnich sąsiadów świetnie się sprawdza. Jego zaletą jest weryfikacja jakości biegłych, a to przecież ma ogromny wpływ na sprawiedliwe rozstrzygnięcia sądowe. Chodzi przecież o to, żeby opinia była rzetelna i nie trzeba było na nią czekać latami. Obecny model oparty na prezesach sądów okręgowych się nie sprawdził, co niemal wszyscy widzą i przyznają.

Projekt ustawy został wysłany do wszystkich katedr kryminalistyki w Polsce. Niebawem zorganizujemy konferencję naukowców i praktyków na temat zaproponowanych przez nas rozwiązań. Jesteśmy otwarci na uwagi. Chcemy, by ustawa o biegłych – bez wątpienia jeden z kluczowych projektów Ministerstwa Sprawiedliwości w 2019 r. – była możliwie najlepsza i zyskała możliwie najszersze poparcie wszystkich tych, których będzie ona dotyczyła. Oraz, rzecz jasna, by służyła obywatelom.

Nie zgadzam się z zarzutami chęci upolitycznienia systemu powoływania biegłych. Certyfikacja ma służyć poprawie jakości, a nie wyborom politycznym. Zresztą, przecież dziś za najlepszych biegłych uchodzą profesorowie państwowych uczelni, a najlepszymi instytutami są te państwowe. Formalnie więc taka pośrednia zależność istnieje już dziś. A zarazem nikt zarzutu upolitycznienia nie stawia. 

Certyfikat biegłego będzie mogła uzyskać osoba fizyczna, która m.in.:

■ nie ukończyła 70 lat;

■ nie była karana za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe;

■ nie jest prowadzone przeciwko niej postępowanie o przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub przestępstwo skarbowe;

■ posiada uprawnienia do wykonywania zawodu w dziedzinie, w której zamierza wykonywać czynności biegłego, o ile są wymagane;

■ posiada teoretyczne wiadomości specjalne oraz co najmniej pięcioletnie doświadczenie w dziedzinie, w której zamierza wykonywać czynności biegłego;

■ posiada wiedzę w zakresie procedury postępowania prowadzonego na podstawie ustawy, niezbędną do występowania w sprawach, w których może wykonywać czynności biegłego, w szczególności w zakresie praw, obowiązków i odpowiedzialności prawnej biegłego.

Etap legislacyjny

Prace wewnątrzresortowe

]]
Więcej informacji

Prawo budowlane w Polsce

Prawo budowlane – najważniejsza polska ustawa z zakresu projektowania, budowy, nadzoru, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych oraz zasad działania organów administracji publicznej w tym zakresie.

Ustawa reguluje także sprawy związane z:

  • ochroną środowiska podczas działań związanych z wykonywaniem rozbiórek, wznoszenia nowych obiektów i ich utrzymania
  • miejscem realizacji inwestycji i sposobem uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz rozbiórkę, a także określeniem rodzajów robót budowlanych i budów niewymagających pozwolenia na budowę
  • oddawania obiektów budowlanych do użytkowania
  • prowadzeniem działalności zawodowej osób związanych z budownictwem (uprawnień do wykonywania samodzielnych funkcji w budownictwie, tzw. uprawnienia budowlane) i ich odpowiedzialnością karną i zawodową
  • prawami i obowiązkami uczestników procesu budowlanego
  • postępowaniem w wypadku katastrofy budowlanej.

Pierwszy akt prawny, w którym można dopatrywać się odpowiednika obecnej ustawy Prawo budowlane, powstał 16 lutego 1928 roku. Było to rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o „prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli”. Przepis ten był bardzo obszerny, liczył aż 422 artykuły i jako rozporządzenie wydany został z mocą ustawy (wg przedwojennych uregulowań prawnych zawierał artykuły). Tak duża liczba umieszczonych w nim artykułów absolutnie nie oznacza jednak, że był on bardziej złożony i skomplikowany od obecnych przepisów. Jego objętość wynikała wyłącznie z prostego faktu, że obszar kodyfikacji w nim zawartej był bez porównania szerszy niż w obecnej ustawie Prawo budowlane. Oprócz dzisiejszych kwestii wchodzących w sferę zainteresowania Prawa budowlanego znalazły w nim miejsce liczne zagadnienia z zakresu dzisiejszej ustawy o gospodarce nieruchomościami, ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ochrony przeciwpożarowej, prawa cywilnego, ustawy o drogach publicznych, prawa lokalowego czy wreszcie dzisiejszych przepisów techniczno -budowlanych dla części obiektów budowlanych.

Ostatni przedwojenny tekst jednolity rozporządzenia z 1928 roku ukazał się w Dzienniku Ustaw nr 34 z 17 kwietnia 1939 roku pod pozycją 216.

Dowodem uniwersalności przedwojennego prawa budowlanego może być fakt, że zostało ono zastąpione przez nowe przepisy dopiero po ponad 33 latach, 13 sierpnia 1961 roku, kiedy to jego miejsce zajęła ustawa Prawo budowlane z 31 stycznia 1961 roku, opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 7 z 1961 roku pod pozycją 46.

Ówczesna, pierwsza polska powojenna ustawa budowlana, była już znacznie odchudzona, liczyła zaledwie 96 artykułów i przetrwała jako akt obowiązującego prawa przez kolejnych blisko 14 lat, aż do l marca 1975 roku. O jej precyzji i jednoznaczności oraz adekwatności w opisie procesu budowlanego rzeczywistości lat 60-tych może świadczyć fakt, że w okresie wspomnianych 14 lat dokonano zaledwie dwóch niewielkich nowelizacji jej pierwotnego tekstu.

Od l marca 1975 roku weszła wżycie kolejna, nowa ustawa Prawo budowlane. Jej wprowadzenie związane było z przeżywanym w tym okresie znacznym ożywieniem gospodarczym, związanym z chwytliwym hasłem „budowy drugiej Polski”, w sposób szczególnie duży przekładającym się na skalę rozpoczynanych i prowadzonych wówczas inwestycji budowlanych.

Ustawa ta zawierała tylko 71 artykułów, a ważniejsze zmiany to likwidacja funkcji inspektora nadzoru inwestorskiego (na całe 6 lat, aż do roku 1981, kiedy to w jednej z kolejnych nowelizacji inspektor nadzoru wrócił do tekstu ustawy), zniesienie wymogu zdawania egzaminu przy nabywaniu uprawnień budowlanych, zwanych wówczas „stwierdzeniem posiadania przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej w budownictwie”, itd.

Transformacja ustrojowa początku lat 90-tych wymusiła rozpoczęcie prac nad całkiem nowym prawem budowlanym. Liczne rządowe, resortowe i środowiskowe projekty nowej budowlanej ustawy zasadniczej zostały scalone w 1993 roku w jeden rządowy projekt nowej ustawy i ostatecznie w dniu 7 lipca 1994 roku Sejm przyjął nową ustawę Prawo budowlane, z datą jej wejścia w życie określoną na l stycznia 1995 roku.

Formalnie obowiązuje ona do dnia dzisiejszego, z tym, że ilość nowelizacji, jakim podlegał jej tekst w ciągu 17 lat od momentu wprowadzenia powoduje, że już tylko w bardzo małym stopniu obecne jej zapisy przypominają te, z którymi mieliśmy do czynienia na początku roku 1995.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *